Codziennik Australijski (2) Odkrycie poczynione sobotnim popołudniem.

Miejsce: Sydney
Udział biorą: społeczeństwo, Seb, felo.

Mieszkam sobie już półtorej roku w tym kraju, gdzie w zimie jest zimno (naprawdę jest), a latem gorąco (bardzo gorąco) i nadal nie umiem obsługiwać się autobusami. Mniejsza jednak o autobusy, bo postanowiłam podzielić się wczorajszym (sobotnim) inspirującym odkryciem. Żeby była jasność – odkrycia tu przydarzają mi się bardzo często, na ogół potykam się o nie na prostej drodze, tym razem jednak sprawa była tak niewielkiej wagi w porównaniu z wiecznością, a zarazem tak ogromnej wagi w obliczu… nie-wiadomo-czego, że nie mogę się powstrzymać.

Taka sytuacja: sobota, około południa, w drodze na wystawę popartu, przemierzamy spacerem Sydney w celu upolowania jakiegoś jedzenia przed wizytą w NSW Gallery. Idziemy George Street, jedną z najbardziej ruchliwych ulic w centrum i mijamy Town Hall (który teraz służy raczej jako obiekt wystawowo-festiwalowo-imprezowy), gdzie, jak zawsze w weekend, ktoś coś oprotestowuje, skanduje lub paraduje w jakimś słusznym celu. Trudno się przepchać przez chodnik, bo rzeczywiście grupa ludzi zabiera podpisy, rozdaje ulotki i ogólnie przeszkadza ludziom podążać naprzód w im tylko wiadomych celach. Napisy na transparentach głoszą coś w stylu “stop Abbott cutting founds for ABC. Help us rescue Triple J”. Parę słów wyjaśnienia: Tony Abbott – niezwykle często oprotestowywany premier Australii (jaki premier, nie jest często oprotestowywany, tak na marginesie?), ABC – telewizja publiczna, Triple J – najpopularniejsza radiostacja, o dziwo, nie puszczająca Rihanny, ale w znacznej większości Chata Fakera, Alt-J, Fume i im podobnych. Telewizja, jak i radiostacja są “państwowe”, fundowane przez rząd. Myślę więc sobie, ach pewnie to tylko podpisy podobne tym, jakie wszyscy za młodu często składaliśmy w obronie koni, przewozu koni, uboju koni czy innych przypadłości związanych z końmi, po których nikt jednak oswobodzonego lub humanitarnie przewiezionego konia nigdy nie spotkał… Z drugiej jednak strony, w moim małym rozumku sobie pomyślałam, że skoro fundowane przez rząd, a teraz fundusze będą obcięte, to pojawi się jeszcze więcej reklam i komerchy, a wszyscy wiemy, jak to jest wysłuchiwać co 15 min na temat nietrzymania moczu, hemoroidów, żylaków, albo niegrzecznych dzieci, które po zażyciu polecanego suplementu diety zawierającego magnez nagle stają się dobrze wychowane. W pierwszym odruchu wiec pomyślałam sobie, że ma to jakiś tam sens, żeby się buntować, ale co ja mogę wiedzieć o rządowych funduszach, australijskich mediach i petycjach?

– Hej Seb, o co chodzi z tą petycją?
– Ci ludzie nie używają mózgow…
– Hę?
– Popatrz, zatrzymują przechodniów i mówią, że będą cięcia i że rząd jest taki bezlitosny, prawda?
– No tak, i ja sobie myślę, że jak mniej pieniędzy z rządu to więcej z komercyjnych źródeł i że to nie idzie w dobrym kierunku…
– Tylko widzisz, “founds are not cut, but curved”.
– Nie rozumiem.
– W naturze budżetu leży to, że co roku jest większy, bo wydatki są większe, bo potrzeba więcej pieniędzy na to i na tamto. Fundusze przeznaczane na media również rosną z każdym rokiem. Rząd natomiast co rok szuka oszczędności, bo poza martwymi kangurami, nie znajdziesz dolarów leżących bezpańsko przy drogach. Upraszczając więc, 2 lata temu na telewizję i radiostacje przeznaczone zostało 50 złotch talarów*, rok temu 55 złotych talarów, a w tym roku 60 złotych talarów, widać więc, że fundusze rosły, prawda? Natomiast teraz zdecydowano, że w przyszłym roku zamiast 65 złotych talarów, przeznaczone zostanie 62 złote talary, a w roku następnym 64. To się nazywa “curving founds”. “Cutting founds” byłoby gdyby w przyszłym roku przewidzianych byłoby 58 złotych talarów, a rok później – 56.
– Ach rozumiem, rzeczywiście niezbyt zgodne z prawdą te ich hasła na ulotkach. Ale jeśli jednak wydatki rosną, a budżet nie rośnie adekwatnie do nich, to robi się miejsce na dla reklam i komerchy i z tym można się nie zgadzać.
– W ABC i Triple J nie ma reklam i by nie będzie, gdyż być nie może. Takie jest prawo.
– Jak to ?!
– To są państwowe stacje telewizyjne i radiowe. Jedyne reklamy, jedyne mogę być nadawane, to te dotyczące programów, filmów czy audycji zapowiadanych an antenie.
– Jak to…
– Co innego SBS, tam jest sporo reklam, ale to jest telewizja komercyjna.
– W Polsce nawet w państwowych mediach na każde 60 minut przypada 40 reklam i 20 muzyki. Przy dobrych watrach.
– No więc tutaj nie może być żadnych komercyjnych reklam, ani nawet nazwy produktów nie mogą być wymieniane w audycjach.

Wyobraźcie sobie, że nigdy nie zauważyłam braku reklam. W telewizji co prawda, oglądam jedynie kolarstwo i F1, ale Triple J słuchamy w samochodzie zawsze, a samochodem jeździmy dużo. Mieszkam w tym kraju już półtorej roku i nadal nie umiem obsługiwać się autobusami, śmieję się przy co drugim żarcie (jak dobrze pójdzie) wypowiadanym w towarzystwie, w wychwytywaniu australijskiego sarkazmu jestem tak dobra jak Sheldon Cooper w wychwytywaniu jakiegokolwiek sarkazmu i nie zauważyłam (czyt. nie zdążyłam się zachwycić) prostego, ale jakże pięknego faktu, że w radio puszczają świetną muzykę, interesujące audycje i nie ma ani grama reklamowego bełkotu.

Pozdrawiam z Sydney.

* – waluta fikcyjna, co by nie szastać prawdziwymi pieniędzmi australijskiego rządu.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s