Udział biorą: tramwaj, Dziecko, Pan Motorniczy, plecak, felo.
Wracałam z pracy tramwajem nr 11, a z powodu tłumu zmuszona byłam przykleić się do szyby oddzielającej kabinę motorniczego. Z powodu braku jakiejkolwiek innej rozrywki zaczęłam obserwować pulpit pojazdu, całkiem zainteresowana ilością światełek, guziczków, dzwoneczków i przełączników, jakie się tam znajdowały. Na jednym z przystanków zauważyłam mamę stojącą z dzieckiem, które podobnie, jak ja, przyglądało się temu, czym zajmuje się Pan Motorniczy, tyle, że z zewnątrz. Kiedy tramwaj ruszył, Pan Motorniczy wychylił się i pomachał dziecku, co wywołało uśmiech, jaki możemy zaobserwować jedynie na twarzy “małego człowieka przeżywającego własnie jedną z ogromnych przygód w wielkim świecie”. Pomyślałam wtedy, że Pan po drugiej stronie szyby musi być ciekawą osobą, skoro ok. 18-tej, kiedy wszyscy są już tak zmęczeni pracą lub zmęczeni po pracy, że robią, co mogą by nie widzieć innych ludzi dookoła, on zauważył małe dziecko przyglądające się mu przez drzwi tramwaju i mu po prostu pomachał. Ludzie na ogół zachowują się tak, jakby nawet taki gest kosztował ich niewyobrażalne pokłady energii. Pochłonięta myślami o kondycji natury ludzkiej w dzisiejszych czasach, nie zauważyłam, że jesteśmy zaledwie jeden przystanek przed FATem, gdzie wysiadam. Ocknęłam się dopiero, gdy zorientowałam się, że podejrzanie długo nie ruszamy. Skierowałam z powrotem uwagę na Pana Motorniczego, który otworzył swoje drzwi i czekał, aż przejeżdżające równolegle do tramwaju auta się zatrzymają. Wyczekawszy w miarę bezpieczny moment, przebiegł przez ulicę i podszedł do siedzącej na przystanku dziewczyny. Zaintrygowana obserwowałam tę scenę, zastanawiając się o co tym razem chodzi, kiedy zauważyłam, że na ławce obok leży plecak… W tym momencie wiedziałam już, że Pan Motorniczy jest po prostu Bohaterem. Nie mogłam słyszeć, o czym rozmawiają, ale gdy dziewczyna pokręciła przecząco głową, a Pan Motorniczy podszedł do ławki i zabrał plecak, upewniłam się, że naprawdę jest Bohaterem. Gdy po chwili ja wysiadłam z tramwaju i czekałam na przejściu dla pieszych, spojrzałam na Pana Motorniczego, który uśmiechnął się życzliwie i pokazał na migi, że to ja pierwsza będę miała zielone światło, a on razem z tramwajem będzie czekał. Odpowiedziałam najszerszym i najszczerszym uśmiechem, jakim człowiek może uśmiechnąć się tylko mimowolnie, pomachałam mu moją włochatą rękawiczką i postanowiłam, że od dziś, kiedy tylko będę miała zamiar jechać tramwajem nr 11, będę nosić ze sobą własnoręcznie zrobione kanapki, by móc kiedyś poczęstować nimi Pana Motorniczego.